Lipcowy poranek przywitał nas deszczem, więc obrażeni wyruszyliśmy jak najdalej od morza – na poludnie. Po drodze Łapalice i chyba dla żartu ulica zamkowa. Na jej końcu, o dziwo, zamek. Niedokończony, jak na kategorie zamków taki dzieciak. Jak inaczej można mówić o budowie rozpoczętej w latach 80-tych XX wieku. „Pozwolenie na budowę obejmowało tylko budynek mieszkalny z pracownią rzeźbiarską o łącznej powierzchni 170 metrów kwadratowych. Do dziś nie wiadomo, dlaczego nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na powstającą w Łapalicach monumentalną budowlę.” (kilka stron rości sobie prawo do tych zdań, więc po prostu napiszę, że wziąłem to z jednej z nich) Lepiej bym tego nie ujął. Troche geografii:
Patrząc na mapę, trzeba jechać drogą 211 w stronę Kartuz (na wschód) i na podjeździe wypatrywać skrętu w prawo we wspomnianą wcześniej ulicę zamkową i potem do końca. Ukazuje nam się:

Teraz szukamy dziury w murze i zabawa się zaczyna:











Tutaj historia budowy. Jak dla mnie warto przeczytać.