Czyli jak właściwie było? Magicznie. Na początek surowo nad klifami, z powrotem w padającym deszczu, a z minuty na minutę coraz bardziej bajkowo. A wszystko zaczęło się od wyjścia z samolotu. Nagle zaparło dech. Część druga, czyli dni 3 – 5. Droga z Gjogv do Vidareidi a potem do Tjørnuvík na czarną plażę.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s